niedziela, 14 lutego 2016

"Gdyby nie to"

Hej kochani :3
Ani słowa o walentynkach. Mimo tego, nastrój walentynkowy udzielił się i mnie, przez co napisałam opowiadanie, o miłości. Hm...



"Gdyby nie to"


 Kocham cię. Chciał wykrzyczeć jej to w twarz, niczym największe przekleństwo. Nie chce już dłużej się męczyć Jeszcze niedawno było idealnie. Traktował to poważnie, jednak z czasem ich relacje się ochłodziły. Przychodziła tak jak zawsze, błagała by zadał jej ból. Po tym stawała się słodka i kochana. Tak bardzo oddana, że aż był zły na siebie, że kiedykolwiek myślał, że mogłaby go zdradzić. Gdy jej potrzeba została zaspokojona, zapominała jak trudno jest jej się obejść bez bólu. Odchodziła do innego. Do tego, któremu zwierzała swoje lęki, a on przytulał i miał szansę pokazać jak bardzo ją kocha. On nie dostał tej szansy. Kiedy ponownie wróciła, uświadomił sobie, że nie może pozwalać siebie tak traktować. „Teraz będzie tylko moja” pomyślał i ją związał, jednak już nie odwiązał. Dlatego ostatnią osobą, jaką ona zobaczy, będzie on. Od tamtej pory dziewczyna nadal siedzi w tamtym pokoju związana, on ją odwiedza, znęca się czekając na moment, aż będzie gotów zabić ją i samemu pożegnać się z życiem. Nie wiedział, czy wolałby, żeby była świadoma jego planów czy nie. Nieistotne. Podejdzie, raniąc ją jak zawsze. Tym razem nie zatamuje krwawienia, tylko pozwoli krwi lecieć, do czasu, aż osłabnie. Zanim weźmie ten ostatni wdech, on zrobi to samo sobie. Nie chce żyć bez niej, ale nie chce również aby żyła obok niego. Żeby już nigdy więcej do niej nie wracać, pozwoli swojej krwi, zmieszać się z jej krwią, nachyli się ku niej i szepnie do ucha: „Kocham Cię”. Ten ostatni raz, a później zapadnie ciemność.
 Zanim ją poznał żył, tylko dlatego, że zabicie się nie miało sensu. Rodzice wychowali go na chłopaka o dobrych manierach, który nigdy nie wdawał się w bójki w szkole. Zanim ją poznał przemoc nie była dla niego znana i tak bardzo… pożądana.
Wyszedł z kuchni kierując się w stronę drzwi, by odetchnąć świeżym powietrzem. Ostatni raz. Sięgną po paczkę papierosów. Zostały trzy. Postanowił, że gdy je wypali, a palić będzie tylko, gdy poczuje taką potrzebę, pójdzie do niej. 
Jednak po wypaleniu pierwszego papierosa naszła go inna myśl. Sięgnął po drugiego postanawiając, że trzeciego wykorzysta na niej. Przed zrobieniem tego kroku, który pozbawi ją życia i bólu na wieczność zabawi się nią jak zawsze, a do tego przyda mu się papieros. Uśmiechnął się na tę myśl. Jednak za chwilę, czuł tylko przerażenie. Już jego wyobrażenie nie wydawało się takie fascynujące. Papieros się wypalił. Już czas.
Jeszcze przez długą chwilę patrzył się przed siebie, na dom sąsiadów. Jednak w końcu odwrócił się i wszedł do domu. Zdecydowanie dłużej niż zwykle ściągał kurtkę. Starał się sam siebie oszukać, że przez własne roztargnienie sięgną nie do tej kieszeni co powinien po papierosa i zapalniczkę. Poszedł do kuchni i wziął noże, a następnie zaczął wchodzić po schodach, do niej. Starał się nie odwracać by ostatni raz spojrzeć na dom, w którym przeżył całe dzieciństwo, bo czuł, że się rozmyśli. Szedł wolno, nie miał w sobie tyle odwagi, by przyśpieszyć i skrócić swoje życie.
Jednak kiedy przekroczył próg pokoju w którym siedziała, wszystkie wątpliwości znikły. Już miał pewność, że musi ich zabić. Siedziała z ręką przywiązaną do dużego stołu, pod którym stała miska z wodą i jedzeniem. Widział jej siniaki i rany, które w ostatnich dniach jej zadał. Jej opuchnięte oczy, będące skutkiem płaczu. Przez to wszystko wyglądała pięknie, naturalnie i niewinnie. Podszedł i kucnął obok niej. Chwycił pod brodę zmuszając, by na niego spojrzała.
- Hej maleńka – szepnął i uśmiechnął się do niej, a kiedy przesunął kciukiem po jej policzku, poczuł jak zadrżała. Spojrzał na stół, stał krzywo, nie tak jak ostatnio, gdy wychodził. Wyrywała się.
- Dziewczynka była niegrzeczna – głaskał ją, czując jak drży coraz bardziej intensywnie. Kiedy nagle uderzył ją wierzchem dłoni drżenie ustało. Dodał kolejnych kilka razów, dodając drugą ręką. W pokoju rozległo się błaganie.
- Nie. Proszę, nie rób tego. Już nie chcę, przestań – Przerwał, jej słowa go zdziwiły. Czy ona naprawdę myśli, że będzie mówiła mu, kiedy i co ma robić? No… do tej pory tak było. Omiótł ją wzrokiem, zauważył kropelki krwi spływające po jej udach. Jeszcze jej nie zranił tak, by krwawiła, więc co to może być? Okres. Dostała okres. Przypomniał sobie jak jego siostra zawsze zwijała się z bólu, gdy zaczynała, jak to ich ojciec zawsze mówił „kobieco krwawić”, choć teraz po jego doświadczeniach ten zwrot nabrał innego, bliższego znaczenia. Jego dziewczyna za każdym razem krwawiła bardzo kobieco i była bardzo żywa, cała we krwi. Jednak po doświadczeniach przeżytych z siostrą wiedział, że kobiety podczas miesiączki nie mają na nic ochoty i są marudne. Ciężkie i zmęczone.
Popatrzył jej w oczy z udawanym współczuciem, jednak za chwile splunął w twarz. Przewrócił na plecy i zaczął okładać po ciele. Uderzając zostawiał czerwone ślady na brzuchu, plecach, piersiach i udach. Nagle pociągnął ją za włosy zmuszając, by klękła. Uderzył w twarz . Sięgnął po nóż i zrobił płytkie nacięcie w okolicach mostka, po czym rozmazał krew na piersiach. Przygarnął ją do siebie, otulając ramionami. Chwycił jej prawy nadgarstek i wzdłuż przedramienia zrobił kolejne nacięcie, tym razem głębsze. Obserwował jak krew skapała na podłogę. Przesunął jej rękę do swoich ust i wessał się w ranę po czym górnymi zębami wbił się w nacięcie i rozpruł przegryzając. Czuł w ustach smak krwi i słyszał jej przepełniony bólem jęk. Zakończył to przechodząc z ugryzienia w ssanie, a to w lizanie, dając jej ulgę. Chwycił ją za brodę i pociągnął tak by patrzyła w górę na niego, gdy jej usta były na idealnej wysokości by ją pocałować wpił się w nie, chwytając zębami jej dolną wargę przegryzł ją, ponownie smakując krwi. Skończył i patrzył jeszcze chwilę jak krew spływa po jej brodzie. „Taka piękna” myślał.
Przytulił ją do siebie mocniej i sięgnął po papierosa. Wziął wdech, po czym oddał jej dym w pocałunku. Zakrztusiła się. Sięgnął po jej rękę i przypalił papierosem dłoń, schodząc niżej na nadgarstek i przedramię. Pocałował ją w czoło, chciał powiedzieć „Skarbie to dopiero początek” jednak nie chciał niszczyć ciszy zaistniałej wokół nich. Włączając zapalniczkę podpalił jej palce. Krzyknęła. Obserwował jak płomień parzy jej drobne palce. Chlustem wody zgasił poparzone opuszki. Wziął je do ust i ugryzł, a jej krzyk stał się donośniejszy.
Wpatrzył się w jej dłonie, sięgnął po nóż i zrobił nacięcie, tam gdzie poparzenie się kończyło. Na zewnątrz wypłynęła krew, obserwował jak spływała. Zrobił kolejne nacięcie, tym razem naumyślne, głębsze. Ciągnął nacięcie wzdłuż ramienia coraz głębiej, aż doszedł do gardła. Wyszeptał „kocham cię”, bo bał się że nie zdąży zrobić tego przed jej śmiercią, szybko, stanowczo i głęboko poderżnął jej gardło. Krew wyprysła jego twarz. Nie myślał wcześniej, jak zabije siebie. Dlatego działał impulsywnie, nie miał czasu eksperymentować, zabił ją, więc i on musiał już umrzeć. Wybrał ten rodzaj samobójstwa, o którym najczęściej słyszał. Jednym ruchem podciął sobie nadgarstki. Obserwował swoją krew jak leciała z ran, był przerażony. Przypomniał sobie, że ona nadal tu jest. Popatrzył na nią, widział jak krwawiła, była nieprzytomna, ale jeszcze żyła, jeszcze oddychała. Chwilę zanim zapadła mu przed oczami ciemność, szepnął ostatnim tchem „Kocham Cię”.



niedziela, 31 stycznia 2016

Styczniowe cytaty: STRACH.

Cześć wszystkim!
Na sam początek chciałabym poinformować, że za tydzień postu nie będzie. Muszę zrobić sobie przerwę, akurat ferie, to dobry czas, aby dokończyć resztę zaczętych opowiadań. Poukładać je, tak abym wiedziała, na których warto się jeszcze skupić, a które do niczego się nie nadają i o nich tymczasowo zapomnieć. Mam duże zaległości również w czytaniu, aż trzy zaczęte książki. W ostatnim czasie bardzo dużo zaczynam robić nowych rzeczy, a tak naprawdę nic nie kończę. Dlatego zwalniam tępo i póki co, nie wiem jak w marcu, ale na pewno teraz w lutym posty z opowiadaniami pojawiać się będą co drugą niedziele. Czyli w tym miesiącu, będą tylko dwa posty (dokładnie 14.02 i 28.02).
Styczniowe cytaty.. Styczeń był pełen przemyśleń o strachu, więc postanowiłam połączyć to wszystko w jeden ciągły tekst.



Dlatego dzisiaj… Porozmawiamy o strachu. O mrożących krew w żyłach szeptach wydobywających się  spod łóżka o 2 w nocy. O tym dlaczego chomik biegający na kołowrotku po zmroku brzmi jak śmiech dziecka sąsiadów, które zawsze się tak dziwnie na ciebie patrzy…
Przyznam szczerze, sama przed sobą, nigdy nie bałam się ciemności, trupów, ani obcych ludzi z siekierą w zakrwawionej ręce. Zawsze bałam się ludzi, którzy znajdowali się w stanie chwilę przed śmiercią. W tym momencie, kiedy człowiek jest skazany sam na siebie i już nic, ani nikt nie jest w stanie mu pomóc. Idąc po ciemku boję się ujrzeć człowieka z poderżniętym gardłem błagającego, krztusząc się własną krwią wypływającą z jego gardła, by mu pomóc. Dla niego nie ma już ratunku.
Strach dzielę na realny i ten „nasz”. Dzisiaj powiem kilka słów o tym takim „naszym” strachu, tym fikcyjnym, niepowtarzalnym należącym tylko do jednej osoby na świecie i do nikogo więcej. Może kiedyś napiszę post o strachu realnym.
 Strach przed ciemnością jest „naszym” strachem, bo każdy boi się w niej czegoś innego. Jedni ludzi, którzy przecież mogą ich skrzywdzić, inni duchów, potworów z horrorów, ktoś inny wspomnień, jeszcze kto inny trupów, albo ja człowieka, który za chwilę umrze (co dla mnie byłoby wielką ulgą, kiedy by za tę chwilę umarł, dla niego zapewne też). Ja się boje tego, ty się boisz tamtego, ale żadne z nas nie boi się tego samego. A nawet jeśli boisz się tego samego co ja, to i tak nie boisz się tak samo, bo inaczej dla ciebie to wyobrażenie wygląda.
Lęk wysokości jest strachem realnym. Boimy się spaść i umrzeć, albo właśnie spaść i nie umrzeć, ale zostać poważnie niepełnosprawnym do końca życia, co mi wydaje się straszniejsze. Jednak jeśli boimy się wysokości, ponieważ jakaś paranormalna siła nas z góry zepchnie, albo cokolwiek innego, co chce nas zabić, wtedy jest to strach „nasz”.  Strach przed owadami jest strachem realnym, no chyba że…




Kiedy nagle z głębin ciemności zaistniałych na polu wydobywają się przerażające Cię głosy, szepty, dźwięki, a Ty stajesz się coraz bardziej niespokojny i podświadomie zaczynasz iść coraz szybciej powiedz coś na głos, cokolwiek. Ale powiedz to głośno. Na dźwięk twojego głosu dziwne szepty ucichną. Uświadomisz sobie jak bardzo realny jest twój głos, w przeciwieństwie do tych jeszcze przed chwilą słyszalnych głosów.
Przez następne 40 sekund będziesz szedł w absolutnej ciszy, zupełnie spokojny jednak jeśli znowu usłyszysz dziwne szepty i ponownie powiesz coś na głos, szepty tym razem nie ucichną. Z głębin ciemności zacznie wydobywać się okropne piszczenie połączone z warczeniem i poczujesz jakby ktoś, lub coś Cię goniło a Ty zaczniesz biec bojąc się wydać jakikolwiek odgłos, mając podświadomie nadzieję, że jednak to stworzenie nie widzi w ciemności, tylko czuje Twoją obecność poprzez słuch, dobiegniesz do domu i będziesz tkwił w traumie przez resztę nocy. :) Wiem z doświadczenia. Ale przeżyłam to, więc nie było tak źle. Chyba.  Nanananana :3



Kiedy stoisz długo (czyli czas, który odczuwa wystraszony człowiek w otoczeniu, które go przeraża i chce jak najszybciej stamtąd uciec, ile on dokładnie trwa zależy od wytrzymałości danego człowieka) w miejscu które cię przeraża dane miejsce staje się coraz bardziej przerażające, niepokojące, itd. To nie jest tak jak z pająkami, że im dłużej trzymasz takiego na ręce tym on bardziej milusi Ci się wydaje. To miejsce jest coraz straszniejsze. Wokół ciebie wszystko ma głos jak tamto dziecko z horroru, który ostatnio oglądałeś. Zakrakanie ptaka będzie brzmiało jak krzyk tego dziecka, odgłos wiatru jak szept, warkot przejeżdżającego samochodu jak śmiech. Ale to akurat jest normalne. Bo normalne… Prawda?

Mam do Was pytanie!

Na czym według was polega strach przed utratą czegoś, lub kogoś od czego jesteśmy uzależnieni? Jest to strach realny, czy każdy inaczej się tego boi, z innego powodu, itd.? Czym jest strach przed utratą czegoś od czego jesteśmy uzależnieni?

Odpowiadajcie w komentarzach. Opowiedzcie mi też czego się boicie, co boicie się ujrzeć w ciemności, itd… :3 Porozmawiajmy ;)


niedziela, 24 stycznia 2016

"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić" - rozdział 2

Nie przedłużając, wyjątkowo bez żadnego długiego wstępu zapowiadającego dzisiejszy post ZAPRASZAM NA DRUGI ROZDZIAŁ "PRZEPRASZAM, ŻE ZAPOMNIAŁAM JAK ŚNIĆ".


Rozdział 2
Kiedy mama weszła do kuchni i zobaczyła Sarę widać było na jej twarzy zaskoczenie. Nie mogła do niej dotrzeć od 13 dni. A teraz siedzi przy stole w kuchni i je płatki z mlekiem.
         Sara zdobyła się na obojętny uśmiech. Widziała opuchnięte oczy mamy, będące skutkiem zapewne przepłakanych nocy. Nic nie powiedziały. Obie przywykły do wzajemnego milczenia.  Mama zrobiła sobie kanapkę z serem żółtym, a Sara włożyła talerz to zmywarki i poszła, jeszcze spokojnie, do pokoju.
         W nim poczuła niepokój, tak jakby ktoś, lub coś odebrało jej ważną część siebie, a ona na to pozwalała i czuła się za słaba by temu zapobiec.  Położyła się na łóżku zauważając, że się trzęsie. Zamknęła oczy, by się uspokoić jednak drżenie nie ustawało, a wraz z nim myśli. O jej życiu. O jej relacjach z rodzicami, o relacjach z rówieśnikami, co sprawiło, że Sara zrozumiała, że drżenie jest z powodu samotności. Tak bardzo jej brakuje kontaktu z drugim człowiekiem.  
         Sara myślała o tym leżąc twarzą w stronę poduszki. Wiedziała jedno, że zgubiła sens życia i nie miała siły by go odnaleźć.  Teatr – to było tylko słowo, pamięć, że jeszcze 13 dni temu znaczyło dla niej wszystko sprawiła, że do oczu napłynęły łzy.

***

         To dziwne uczycie, kiedy nie wiesz, czy przez ostatnie pięć minut spałeś, czy tylko się nieświadomie zamyśliłeś. Już inna sprawa, że przez ostatnie 5 minut minęła godzina.
         Sara jeszcze przez chwile leżała przytulona do poduszki. Nie myślała o niczym konkretnym, po prostu leżała, pozwalając swoim myślą swobodnie płynąć. Usiadła bezmyślnie patrząc na nierealnie żywy świat za oknem. Nie wiedziała co chce zrobić, jednak wiedziała, że jak zaraz czegoś nie zrobi, to znowu wyrządzi sobie krzywdę. Wstała i podeszła do lustra. Przyjrzała się uważnie swoim kasztanowym, suchym włosom, jej zielone oczy były zaczerwienione i kontrastowały z szarą cerą, która zdecydowanie potrzebowała rozjaśnienia. Sara się skrzywiła i zdała sobie sprawę, że zdecydowanie potrzebuje kąpieli.
         Gdy wyszła z wanny i ponownie przyglądała się sobie w lustrze, chciała się pomalować, ale stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem na nadaniu sobie „żywszych kolorków” jest trochę ruchu. Toczyła kłótnię z tym co chciało zostać w łóżku pod kołdrą i tym co chciało wyjść na zewnątrz, zażyć świeżego powietrza i słońca. Jednak cicho, żeby mama nie usłyszała otworzyła drzwi od pokoju i obmyślała plan jak zrobić, żeby równie niezauważalnie wyjść z mieszkania. Na „oko” to było 8 małych kroków, ale podczas tych kroków, trzeba było przejść koło kuchni, w której nadal siedziała mama, a stąd nie było widać, czy drzwi są otwarte czy zamknięte.

         Sarze najtrudniej było zrobić ten pierwszy krok, bo kiedy się już pierwszy krok zrobi trzeba zrobić kolejny.. kolejny.. i kolejny.  Wreszcie zrobiła ten pierwszy krok, a później drugi pierwszy krok, a następnie 6 kolejnych pierwszych kroków, które wydawały się trwać wiecznie. Jednak kiedy zamknęła za sobą wejściowe drzwi poczuła niesamowitą ulgę, że nie spotkała mamy i najszybciej jak umiała zbiegła po schodach. 

niedziela, 17 stycznia 2016

"Psychol"

Dzisiejszego postu miało nie być :D Chciałam zrobić sobie przerwę z dodawaniem tu opowiadań do końca miesiąca, żeby dokończyć zaczęte teksty. Nazbierało się ich, aż 5, a ja już nie wiedziałam za które mam się zabrać. A nagle wczoraj tak jakoś zaczęłam pisać to opowiadanie i je wczoraj skończyłam i stwierdziłam, że je tutaj wstawię :P To opowiadanie zostało napisane w jeden dzień, więc raczej nie jest dobre, no ale niech już tu będzie ;P Nie pytajcie dlaczego dałam akurat taki tytuł :P






"Psychol"
Wisiałam głową w dół, a coś trzymało mnie za łydkę. Chciałam krzyknąć, ale strach mnie sparaliżował. Poczułam jak coś ciągnie mnie w górę. Wydawało się to absurdalne, przecież drzewa tak się nie zachowują, ale skoro to nie drzewo tak się mną bawi, to co? Przed oczami miałam tylko konar drzewa. Od wiszenia robiło mi się niedobrze, bolały mnie płuca.
Najpierw poczułam szarpnięcie, później straszliwy ból, nawet nie wiedziałam, że może coś tak boleć. Wydawało mi się, że kiedy ból przejdzie tę granicę, to człowiek umiera. A ja jestem człowiekiem, prawda? Czułam jak kory drzewa wbijają się i ranią mi skórę, a kości pękają. Drzewo chłonęło mnie w siebie. Gałęzie weszły mi do gardła, uniemożliwiając nabieranie oddechu, dusiłam się. Nie oddychałam, ale żyłam. Nadal się dusiłam, nie wiem ile czasu, na pewno powinnam już dawno się udusić i umrzeć, ale ja żyłam.
Pewnego dnia coś się uspokoiło. Drzewo przestało się ruszać, ale ja nadal w nim tkwiłam. Przyszła zima. Zamarzłam. Dosłownie zimno w moim ciele nasiliło się i przestałam już odczuwać większych i mniejszych napływów chłodu. Przestałam się trząść, nie czułam bólu. Już dawno powinnam była umrzeć, na wskutek zamarznięcia, ran, głodu, pragnienia, wszystkiego co mnie spotkało, przecież żadna żywa istota tego nie przeżyje. Ale ja żyłam, dlaczego? Drzewo też nie wykazywało, żadnych bodźców życiowych, a jednak żyło. Czy stając się częścią drzewa zaczęłam, żyć i funkcjonować tak jak ono? Chwilę po tym jak sobie uświadomiłam, że zamarznięcie miało być odpoczynkiem i ulgą, przyszła wiosna.
Ból wzrósł. Coś się poruszyło i wbiło w skórę. Poczułam jak gałązki przebijają mi skórę głowy i wychodzą na powierzchnię. Czułam jak ziarenka wyrastały mi ze skóry, a kiedy dojrzały odrywały się zabierając ze sobą szczątki mojego ciała. Do bólu zadawanego przez drzewo nie można było się przyzwyczaić.
Kiedyś myślałam, że to ludzie są potworami. Ludzie mordują, biją, ranią, znęcają się fizycznie, psychicznie dla własnej przyjemności. Lubiłam uciekać od nich do natury, lasów, łąk. Lubiłam mieć kontakt z przyrodą, uważałam, że tylko ona nie jest w stanie mnie zranić. Chętnie chodziłam do lasu na spacery i słuchałam śpiewu ptaków i szmerów liści na drzewach. Dzisiaj zrozumiałam, że to nie ludzie są potworami tylko drzewa. Człowiek pozwala umrzeć, prędzej czy później, ale człowiek nie jest w stanie utrzymać drugiego człowieka przy życiu tyle czasu ile ma ochotę, a drzewo brutalnie torturuje swoje ofiary wymuszając życie do swojego dożywocia. Są one bardziej brutalne od nie jednego psychola z siekierą w ręce. Ale wy tego nigdy nie zrozumiecie. Nigdy w to nie uwierzycie, aż nie będzie za późno.




         

niedziela, 10 stycznia 2016

"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić" - pierwszy rozdział!

Cześć!


Dzisiaj podzielę się z wami prologiem i pierwszym rozdziałem dłuższej historii pt:"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić". Od czasu do czasu w niedzielę będą pojawiały się nowe rozdziały i mam nadzieję, że wam się spodoba i polubicie główną bohaterkę. 
"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić" jest historią dziewczyny cierpiącej na chorobę uniemożliwiającą jej zakochanie się. Jak wygląda życie takiej dziewczyny? Czy jeśli wiesz, że nigdy się nie zakochasz możesz być szczęśliwy? W tle tęsknota, morderstwa, cierpienie, ale też akceptacja siebie i innych mimo tego jacy są/jesteśmy. Komentujcie co wam sie podoba, co nie, żebym wiedziała co jest w tym tekście dobre, a co muszę zmienić i nie popełniała tego samego błędu w kolejnych rozdziałach. 


 Prolog

 „Każdy zasługuje by spełnić swoje marzenie” usłyszał słowa matki zupełnie jakby stała tuż obok. Rozdrażniony pokręcił głową. Na pewno jej nawet przez myśl nie przeszło, że można marzyć o morderstwie. O władzy nad drugim człowiekiem, o tym by decydować o jego losie. Który rodzic, kiedykolwiek pomyśli, że może marzyć o tym jego syn?
Trzeciego kwietnia 2005 roku spacerował nocą po parku podczas gwiaździstej nocy. Gdy oderwał wzrok od swoich butów zobaczył mężczyznę o szczupłej budowie, mniej więcej jego wzrostu, koło czterdziestki. Szedł on szybkim krokiem w jego stronę. Pewnie śpieszył się do żony, bo zasiedział się u jakiejś dziwki, a w myślach na szybko szuka wymówki dlaczego tak późno wraca z pracy.       
Morderca jeszcze nie bardzo będąc pewnym tego co robi zakradł się za nic nieświadomego mężczyznę i jednym szybkim ruchem powalił go na ziemię. Następnie kopnął w brzuch i zaciągnął w krzaki. Trzymał go tak, że mężczyzna nie mógł wykonać żadnego ruchu, wyciągnął scyzoryk z kieszeni i naciął jego skórę, rozległ się krzyk. Zobaczył krew. Pławił się jego bólem. To on teraz posiadał imię Boga. Kolejne nacięcie. Krzyk. Krew. Piękno.
Cierpienie tego mężczyzny dawało mu większą przyjemność od pieprzenia się z darmową dziwką. Do tego został stworzony. By mordować. Oczyszczać świat z ludzkich marzeń, które w trakcie śmierci nie mają znaczenia.



Rozdział pierwszy

Obudziła się. Pierwszy raz od wielu dni zdała sobie z tego sprawę. Promienie słońca oświetlają pokój. Drugi fakt. Czyżby było coraz lepiej?
Myślami uciekła do tamtego dnia –czwarty kwietnia- kiedy to się stało. Całe popołudnie spędziła w parku pochłaniając „Słownik wiedzy o teatrze”. Nic nie zakłócało jej spokoju. Bo najszczęśliwsza była, gdy robiła rzeczy związane z teatrem. Wróciła do domu gdzie zastała zapłakaną mamę. Tato nie wrócił wieczorem z pracy, więc Sara pomyślała, że pewnie się pokłócili, bo tato poszedł nic nie mówiąc na jakąś imprezę, a mama teraz przeżywa.
- Co tam słychać?- zapytała spodziewając się żalów mamy jacy to faceci są okropni.
-Usiądź proszę- powiedziała i otarła łzy, a Sara w milczeniu zajęła miejsce naprzeciwko. Mamie oczy ponownie napłynęły łzami, po dłuższej chwili z zaciśniętym gardłem poinformowała – tato już nie wróci.
-Co masz na myśli?- mama wybuchła głośnym niepohamowanym płaczem- mamo, przestań robić sceny, co, znowu się pokłóciliście i tato zagroził, że odchodzi? Przecież kłócicie się tak cały czas, to się robi nudne – Sara powróciła oczami. Nagle uświadomiła sobie, że naprawdę musiało stać się coś o wiele gorszego. Jej mama nadal nerwowo kręciła głową, zakrywając dłońmi zapłakane oczy. Sarze też zachciało się płakać. A później padły te słowa po których zapomniała o wszystkim i całe życie straciło sens: ”Tato został zamordowany”.
         Teraz, grzebiąc w pamięci przypomina sobie jak pobiegła do pokoju, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Jak bardzo chciała wtedy go zobaczyć, a on nie przychodził. Czuła złość i nienawiść. Zobaczyła na swoim biurku nóż, który zostawiła wczoraj- kiedy on jeszcze żył- by obrać jabłko, sięgnęła po niego i podcięła sobie nadgarstki. Pamięta krew, później krzyk, a następnie jakieś kobiece ręce. Następnie obudziła się w szpitalu.
         Pokręciła głową chcąc odgonić złe wspomnienia. Stała koło okna i obserwowała dzieci bawiące się na placu zabaw. Czuła się pusta, nigdy nie była tak szczęśliwa jak tamte dzieci. Popatrzyła w komórkę- 17 kwietnia. Trzynaście spieprzonych dni. Nie chce ich pamiętać, podeszła do kalendarza i przesunęła czerwony prostokąt na dzisiejszą datę. Następnie, bardzo nie chcąc spotkać mamy, wyszła z pokoju.


niedziela, 3 stycznia 2016

MIŚ

Cześć :3 Witam w nowym roku!
Nowy rok, stajemy się coraz starsi. Wszyscy się starzejemy! (odkrycie, wiem) Ale to nie jest post z refleksjami nastolatki o starości, o tym, że czas płynie tak szybko i w ogóle. Nie, odpuszczę sobie to :3 Dzisiejszy post będzie dziecinny. Ogólnie to już kilka osób poprosiło mnie, żebym napisała coś mniej brutalnego. No to proszę, dzisiaj nie będzie przemocy, wulgaryzmów, ani morderstw. Tutaj znajdziecie możliwość przypomnienia sobie o czymś niezwykle ważnym z dzieciństwa.
 Chyba każdy z nas jak miał poniżej 10 lat był bardzo przywiązany do jakiejś rzeczy, zabawki, misia, poduszki, kocyka. Pamiętacie jak nie mogliście zasnąć, gdy koło was nie było ulubionego misia? Pamiętacie ten moment strachu kiedy nagle zauważyliście, że nie trzymacie go w ręce i myśleliście, że się zgubił, a później się okazało, że schowaliście go do plecaka (dla urzeczywistnienia, wielu z nas ma teraz tak z telefonem)? Ten misiu, ta zabawka, czy cokolwiek do czego się przywiązaliście w dzieciństwie było dla was najważniejsze, najlepszy przyjaciel któremu zdradzaliście swoje małe sekrety. Co się z tym teraz dzieje? Siedzi w worku na strychu, u was w pokoju na półce dla ozdoby, wyrzuciliście, czy oddaliście młodszemu rodzeństwu, kuzynce? Co się stało z najważniejszą rzeczą w waszym życiu? Co się z nią teraz dzieje?
A pamiętacie moment, kiedy ukochanego misia odrzuciliście w kąt i nagle przestał być wam potrzebny? Jak to się stało? Najważniejsza zabawka, ot tak nagle przestała być wam potrzebna? Pamiętacie moment, kiedy ostatni raz się nią bawiliście, spaliście z nią czy ją przytulaliście? Pamiętacie w ogóle co to była za zabawka? Dla was jest tylko odległym wspomnieniem. A wy kim jesteście dla misia? Najpierw go pokochaliście, nadaliście mu imię, ożywiliście go, a ich cechy życiowe widoczne było tylko dla waszych serc. Żyli dla was i to się liczyło. Gdy o nim zapomnieliście… zabiliście go! Miś stał się ponownie tylko zabawką. A co jeśli jak raz się coś pokocha to będzie to żyło dopóki żyjecie i wy? Żywe istoty czują zarówno pozytywne jak i negatywne uczucia. Pomyślcie jak wasz ukochany misiu teraz za wami tęskni.. Dobra nie zanudzam, bo zaraz nie będzie wam się chciało czytać opowiadania, a to nie o to tutaj chodzi xD Na dole wklejam zdjęcie mojego misia :3 



 Brzydaal :P Mnie to jednak zawsze coś ciągnęło do brzydkich rzeczy i ludzi.. nie ogarniam, ale brzydkość jest fascynująca, jest wyjątkowa! Uwielbiam wady, za duży nos? Sterczące uszy? Jedno oko większe od drugiego? To takie inspirujące.. Oczywiście nie myląc brzydoty, od zaniedbania, bo brudne śmierdzące podmioty mnie nie inspirują, ale naturalne wady jak najbardziej! Uwielbiaam wady u ludzi, zwierząt, istot. Ogólnie kocham wszelkie niedoskonałości. Człowieku! Nie chowaj się ze swoimi niedoskonałościami one są niezwykłe! Są twoje! I mogą mnie inspirować! Uwielbiam wady, ale to oczywiście nie znaczy, że nie lubię Cię bo jesteś ładny. O nie nie xD To nie o to mi chodzi. To czy kogoś lubię czy nie, nie zależy od tego czy ktoś jest brzydki czy ładny.  Jak Cię nie lubię to znaczy, że prawdopodobnie jesteś mega wkurzający, masz sukowaty charakter czy coś. Ale ogólnie lubię ludzi. Chociaż wolę zwierzęta. W ogóle o czym ja tutaj piszę xD Czytajcie opowiadanie. Mini opowiadanie :3



Czuję chłód zimowej wichury, który dostaje się do pomieszczenia przez szparę w dachu. Jestem tu sam. Nikt nie musiał mi mówić, sam dokładnie wiem co tam się wydarzyło. Wiem, że wszelkie nadzieję na powrót do przeszłości są zbędne. Chcę z nią żyć tak jak w przeszłości teraz, tu, dzisiaj. Żyć teraźniejszością. Moja teraźniejszość jest całodobową ucieczką w wspomnienia i marzenia. Tak bardzo jej nienawidzę. Dlaczego pozwoliła mi spróbować miłości skoro i tak mi ją odebrała? Wolałbym jej nigdy nie skosztować. To jak zjeść tylko jedną kostkę czekolady w ciągu swojego życia i mieć świadomość, że nigdy nie otrzyma się następnej. Nigdy nie otrzyma się tej miłości.
          Zaczęło się od jednej nocy. Cóż kiedy wydarzy się ten pierwszy raz możesz się zacząć przygotowywać, że nie jest to ten ostatni. Jeden raz zasnęła beze mnie i to właśnie wtedy uświadomiła sobie, że nie jestem już jej potrzebny. Że może spać beze mnie i nie mieć koszmarów. Najwyraźniej spodobała jej się ta niezależność. I tak zasypiała noc w noc sama, a przez to ochładzały się jej uczucia do mnie. A moje nie. Czekałem, tęskniłem za jej dotykiem, zapachem, ciepłem.
         Postawiła mnie na szafie. Już nie byłem jej przyjacielem, tylko ozdobą. Nienawidzę jej z całego serca. Co z niej za człowiek? Nikt wart tęsknoty nie zapomina o kimś kto kiedyś był dla niego ważny. Nawet jeśli już się dorosło i się usamodzielniło nie można, ot tak zapomnieć o najlepszym przyjacielu z którym zwalczało się koszmary i zdradzało najdrobniejsze tajemnice. Po prostu tak się nie robi.
         Uciekam do wspomnień. Z otchłani pełnej obojętności i braku wszelkich emocji wyciągnął mnie mocny uścisk małej dziewczynki i cichy głosik: „Teraz będziesz mój”. Spędziliśmy razem ponad 10 lat. 10 lat miłości. Później wylądowałem na szafie.
         Widziałem jej czarne włosy rozczochrane, elegancko spięte w kucyk. Kiedy siedziała w piżamie na łóżku i czytała książkę, wychodziła naga spod prysznica, ubierała elegancką czarną sukienkę, chodziła w domowym dresie. Byłem tylko siedzącym misiem z wyszytym uśmiechem. Nienawidziłem go. Tego uśmiechu. Chciałem pokazać jak bardzo jestem smutny. Rozpłakać się i zacząć krzyczeć. Wykrzyczeć jak bardzo mi jej brakuje. Żeby mnie zauważyła, żeby sobie przypomniała chwile kiedy byłem jej najlepszym przyjacielem i oparciem po drobnej kłótni z rodzicami, bo nie chcieli dać jej czekolady przed obiadem. Nienawidziłem tego. Nienawidziłem na nią patrzeć. Chciałem sobie wydłubać oczy, albo żeby ona umarła.
         Chciałem, żeby umarła. Uważałem, że tak będzie łatwiej, bo wtedy pozbędę się tej cholernej nadziei, że jednak sobie o mnie przypomni. A teraz.. teraz kiedy ona nie żyje czuję tylko pustkę. Mam w sobie resztki emocji, czuję nienawiść, a to jest emocja. Czuję, że już niedługo stanę się ponownie zwykłym misiem, bez historii i duszy. Nauczyła mnie kochać, tęsknić i nienawidzić. Ale nigdy nie pokazała mi jak mam utrzymać się przy życiu, które mi dała, kiedy jej zabraknie.  


A teraz.. ZRÓBCIE COŚ DOBREGO W NOWYM ROKU I IDŹCIE PRZYTULIĆ MISIA!!!!!!!!

Piszcie w komentarzach jakie były wasze ukochane zabawki z dzieciństwa, wklejajcie zdjęcia tych swoich zabawek i oceńcie moje opowiadanie. Czekam na krytykę! Ale w miarę uzasadnioną :3 Miłego dnia, wieczora, dobranoc, nie wiem o której wy to czytacie, podkreślcie właściwe :P  

niedziela, 27 grudnia 2015

Grudniowe cytaty

  Hej :3
  Zawsze pod koniec miesiąca, będę dodawała takie podsumowanie, czyli wszystkie według mnie udane fragmenty różnych opowiadań, które nie zostały opublikowane na blogu i przemyślenia, które powstały w tym miesiącu :)

  
     (Gdyby jeszcze ten grudzień tak wyglądał)
     
      

Zaczynajmy!


 
  1)  - Ja nie chcę umierać – roztrzęsiona wtuliła się w jego ramię. Czuła szorstki zaniedbany zarost i ciepły uspokajający oddech. Przesuwał kciukiem wzdłuż jej karku – ten gest zawsze sprawiał jej przyjemność. Podniosła głowę patrząc w zmęczone ojcowskie oczy. On naprawdę nie chciał by odchodziła. Naprawdę ją kochał. Ponownie się do niego przytuliła zamykając oczy, tylko w jego ramionach odnajdywała bezpieczeństwo. Rozległ się huk. Pięciu mężczyzn uzbrojonych w karabiny wtargnęli do sali szpitalnej. Strzelili. Sara przerażona otworzyła oczy nerwowo rozglądając się po pomieszczeniu. Szukała ojca. Chwilę trwało, aż dotarło do niej, że go nigdy nie było. Tych ramion , tego bezpieczeństwa. Karabinów, sali szpitalnej, mężczyzn.Obudziła się w domu. To był tylko sen. Nie potrafiła stwierdzić czy przyśnił jej się koszmar czy marzenie senne.
Chciałam napisać coś dłuższego, no ale nie wyszło. Ale ten fragment mi się w jakimś stopniu podoba to go tu zamieszczę.


2)"Milczenie czy krzyk?" Kiedy jestem już w zasięgu twego wzroku, a tobie pozostało kilka oddechów krzykniesz, pozwalając sobie zaistnieć, czy będziesz milczał w zgodzie ze sobą i z pełną świadomością, że umierasz?
Tak, sam pomysł również miał być o wiele bardziej rozwinięty. Wiecie, siedzę sobie pod prysznicem i pojawia się pomysł i plany jak bardzo będzie to dobre opowiadanie! Siadam na łóżku, biorę zeszyt, długopis i pisze sobie zdanie. Które okazuje się pytaniem. I czuję, że nie mam niczego więcej do przekazania. Mimo, że w ostatnich dniach pojawiły się próby by bliżej przedstawić postacie i daną sytuację, to nic dobrego ( na tyle by to komukolwiek udostępnić) z tego nie wyszło. No, ale może kiedyś :3


 3)-W tym domu jest tyle nienawiści- Artur popatrzył w jej stronę zastanawiając się czy powiedziała to naprawdę, czy sobie znowu to wyobraził. Czy to naprawdę był jej głos? Nigdy go nie słyszał. Ona spojrzała mu w oczy, a on zauważył na jej twarzy cień uśmiechu.
Jest taka sytuacja. Chłopak zakochany w dziewczynie, której nawet nie zna. Co noc wyobraża sobie jak ona do niego mówi. Wyobraża sobie jej głos. A kiedy razem wylądowali w jednym domu, na jednej imprezie ona się do niego odzywa.. Napisałam całe opowiadanie, ale mi się nie podoba i tylko kilka małych fragmentów mi się- uważam -udało, więc to na górze to jedno z nich.


4)- Duchy istnieją. Ale broń boże nie są duszami zmarłych ludzi. Są to istoty, takie jak człowiek, ryba, struś, wąż, które istnieją tak samo jak ty. Po prostu, one nie mają nic wspólnego ze zmarłym człowiekiem.
    Fragment z tego samego opowiadania co te 3. Przemyślenie tej dziewczyny. Naprawdę nie wiem skąd wzięło się to gadanie, że duchy to dusze zmarłych. Dlaczego te wszystkie duchy mają mieć w ogóle cos wspólnego z ludźmi? Nie ogarniam :P


5) Nie ma niczego gorszego od zakochanej przyjaciółki, kiedy jest się normalną twardo stąpającą po ziemi realistką.
Te całe gadanie o nim. „On jest wspaniały”, „Jestem taka szczęśliwa, wreszcie odnalazłam kogoś tak wspaniałego, naprawdę, myślałam, że na tym świecie nie ma już fajnych facetów, ale on jest.. taki AGRR” Po prostu nie. No błagam. Dziewczyny, odpuście. Nawet kiedy się przyjaźnimy to zaakceptuj fakt, że mnie Twoje romantyczne bzdury z Arturem(nie wiem czemu z Arturem, nie pytajcie) nie interesują. Wysłucham Cię bo jestem dobrą przyjaciółką, ale przecież Ty i tak wyczujesz, że mnie to nudzi. Dziewczyny.. litości. Nie bądźcie takie zależne. A później jeszcze ten płacz „On nie odpisuje, on mnie nie kocha” „Zapomniał o naszej miesięcznicy” „Zerwał ze mną, moje życie nie ma sensu” No nie. Kochane.. to było do przewidzenia. Nie mówię, że ja zawsze będę sama i nienawidzę facetów. To bzdura. Sama chciałabym się kiedyś zakochać. Ale póki co, naprawdę wolę się nauczyć żyć sama ze sobą, a dopiero później z kimś, a jeśli Ty mówisz, że „Będę szczęśliwa tylko wtedy kiedy będę z nim” Nie jestem w stanie traktować tego poważnie. Wybaczcie. Się rozpisałam xd ale ten temat mnie drażni. Po prostu nie rozumiem. A jeszcze ten tekst „Mówisz tak bo się jeszcze nie zakochałaś (nie pozwalasz sobie na miłość!) jak się zakochasz to zobaczysz jak to jest” Mam ochotę krzyczeć. Okej. Jak tak będzie to trudno, ale teraz mnie to gówno interesuje, błagam zamknij się. W temacie zakochania nie jestem wyrozumiała, dlatego NIE OPOWIADAJCIE MI ROMANTYCZNYCH HISTORYJEK. TO SIĘ DOGADAMY. DZIĘKUJĘ. :*
 
Dobra, skończyłam na dzisiaj. Możecie skomentować, który cytat wam się najmniej podobał, który najbardziej. Możecie podzielić się własnymi przemyśleniami na temat któregoś z cytatów. Rozmawiajmy! Papa :3