Cześć!
Dzisiaj podzielę się z wami prologiem i pierwszym rozdziałem dłuższej historii pt:"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić". Od czasu do czasu w niedzielę będą pojawiały się nowe rozdziały i mam nadzieję, że wam się spodoba i polubicie główną bohaterkę.
"Przepraszam, że zapomniałam jak śnić" jest historią dziewczyny cierpiącej na chorobę uniemożliwiającą jej zakochanie się. Jak wygląda życie takiej dziewczyny? Czy jeśli wiesz, że nigdy się nie zakochasz możesz być szczęśliwy? W tle tęsknota, morderstwa, cierpienie, ale też akceptacja siebie i innych mimo tego jacy są/jesteśmy. Komentujcie co wam sie podoba, co nie, żebym wiedziała co jest w tym tekście dobre, a co muszę zmienić i nie popełniała tego samego błędu w kolejnych rozdziałach.
Prolog
„Każdy zasługuje by
spełnić swoje marzenie” usłyszał słowa matki zupełnie jakby stała tuż obok.
Rozdrażniony pokręcił głową. Na pewno jej nawet przez myśl nie przeszło, że
można marzyć o morderstwie. O władzy nad drugim człowiekiem, o tym by decydować
o jego losie. Który rodzic, kiedykolwiek pomyśli, że może marzyć o tym jego
syn?
Trzeciego kwietnia 2005 roku spacerował nocą po parku podczas
gwiaździstej nocy. Gdy oderwał wzrok od swoich butów zobaczył mężczyznę o
szczupłej budowie, mniej więcej jego wzrostu, koło czterdziestki. Szedł on
szybkim krokiem w jego stronę. Pewnie śpieszył się do żony, bo zasiedział się u
jakiejś dziwki, a w myślach na szybko szuka wymówki dlaczego tak późno wraca z
pracy.
Morderca jeszcze nie bardzo będąc pewnym tego co robi zakradł
się za nic nieświadomego mężczyznę i jednym szybkim ruchem powalił go na
ziemię. Następnie kopnął w brzuch i zaciągnął w krzaki. Trzymał go tak, że
mężczyzna nie mógł wykonać żadnego ruchu, wyciągnął scyzoryk z kieszeni i
naciął jego skórę, rozległ się krzyk. Zobaczył krew. Pławił się jego bólem. To
on teraz posiadał imię Boga. Kolejne nacięcie. Krzyk. Krew. Piękno.
Cierpienie tego mężczyzny dawało mu większą przyjemność od
pieprzenia się z darmową dziwką. Do tego został stworzony. By mordować.
Oczyszczać świat z ludzkich marzeń, które w trakcie śmierci nie mają znaczenia.
Rozdział pierwszy
Obudziła się. Pierwszy raz od wielu dni zdała sobie z
tego sprawę. Promienie słońca oświetlają pokój. Drugi fakt. Czyżby było coraz
lepiej?
Myślami uciekła do tamtego dnia –czwarty kwietnia- kiedy to
się stało. Całe popołudnie spędziła w parku pochłaniając „Słownik wiedzy o
teatrze”. Nic nie zakłócało jej spokoju. Bo najszczęśliwsza była, gdy robiła
rzeczy związane z teatrem. Wróciła do domu gdzie zastała zapłakaną mamę. Tato
nie wrócił wieczorem z pracy, więc Sara pomyślała, że pewnie się pokłócili, bo
tato poszedł nic nie mówiąc na jakąś imprezę, a mama teraz przeżywa.
- Co tam
słychać?- zapytała spodziewając się żalów mamy jacy to faceci są okropni.
-Usiądź
proszę- powiedziała i otarła łzy, a Sara w milczeniu zajęła miejsce
naprzeciwko. Mamie oczy ponownie napłynęły łzami, po dłuższej chwili z
zaciśniętym gardłem poinformowała – tato już nie wróci.
-Co masz na
myśli?- mama wybuchła głośnym niepohamowanym płaczem- mamo, przestań robić
sceny, co, znowu się pokłóciliście i tato zagroził, że odchodzi? Przecież
kłócicie się tak cały czas, to się robi nudne – Sara powróciła oczami. Nagle
uświadomiła sobie, że naprawdę musiało stać się coś o wiele gorszego. Jej mama
nadal nerwowo kręciła głową, zakrywając dłońmi zapłakane oczy. Sarze też
zachciało się płakać. A później padły te słowa po których zapomniała o
wszystkim i całe życie straciło sens: ”Tato został zamordowany”.
Teraz, grzebiąc w pamięci przypomina
sobie jak pobiegła do pokoju, rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Jak bardzo
chciała wtedy go zobaczyć, a on nie przychodził. Czuła złość i nienawiść.
Zobaczyła na swoim biurku nóż, który zostawiła wczoraj- kiedy on jeszcze żył-
by obrać jabłko, sięgnęła po niego i podcięła sobie nadgarstki. Pamięta krew,
później krzyk, a następnie jakieś kobiece ręce. Następnie obudziła się w
szpitalu.
Pokręciła głową chcąc odgonić złe
wspomnienia. Stała koło okna i obserwowała dzieci bawiące się na placu zabaw.
Czuła się pusta, nigdy nie była tak szczęśliwa jak tamte dzieci. Popatrzyła w
komórkę- 17 kwietnia. Trzynaście spieprzonych dni. Nie chce ich pamiętać,
podeszła do kalendarza i przesunęła czerwony prostokąt na dzisiejszą datę.
Następnie, bardzo nie chcąc spotkać mamy, wyszła z pokoju.
Kolejny pomysł Connie? Czy tym razem twój? Tak czy inaczej zaskakuje mnie to co napiszesz za każdym razem. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPomysł oczywiście Connie :3 Wpadła na to w wakacje kiedy siedziałyśmy na huśtawkach po zamordowaniu dwóch chłopców.. Tak nagle wyskoczyła z tekstem: "Ej jak wygląda życie dziewczyny która nie może się zakochać np. na wskutek jakiejś choroby?" Ja na to:"No pewnie jest równie ciekawe co nasze", a ona, że ma pomysł i że mam pisać :D to napisałam.. xd Cieszę się, że się podobało :)
UsuńZaskakuje i odrobinę przeraża.
UsuńI dobrze, o to chodzi :p
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń