niedziela, 14 lutego 2016

"Gdyby nie to"

Hej kochani :3
Ani słowa o walentynkach. Mimo tego, nastrój walentynkowy udzielił się i mnie, przez co napisałam opowiadanie, o miłości. Hm...



"Gdyby nie to"


 Kocham cię. Chciał wykrzyczeć jej to w twarz, niczym największe przekleństwo. Nie chce już dłużej się męczyć Jeszcze niedawno było idealnie. Traktował to poważnie, jednak z czasem ich relacje się ochłodziły. Przychodziła tak jak zawsze, błagała by zadał jej ból. Po tym stawała się słodka i kochana. Tak bardzo oddana, że aż był zły na siebie, że kiedykolwiek myślał, że mogłaby go zdradzić. Gdy jej potrzeba została zaspokojona, zapominała jak trudno jest jej się obejść bez bólu. Odchodziła do innego. Do tego, któremu zwierzała swoje lęki, a on przytulał i miał szansę pokazać jak bardzo ją kocha. On nie dostał tej szansy. Kiedy ponownie wróciła, uświadomił sobie, że nie może pozwalać siebie tak traktować. „Teraz będzie tylko moja” pomyślał i ją związał, jednak już nie odwiązał. Dlatego ostatnią osobą, jaką ona zobaczy, będzie on. Od tamtej pory dziewczyna nadal siedzi w tamtym pokoju związana, on ją odwiedza, znęca się czekając na moment, aż będzie gotów zabić ją i samemu pożegnać się z życiem. Nie wiedział, czy wolałby, żeby była świadoma jego planów czy nie. Nieistotne. Podejdzie, raniąc ją jak zawsze. Tym razem nie zatamuje krwawienia, tylko pozwoli krwi lecieć, do czasu, aż osłabnie. Zanim weźmie ten ostatni wdech, on zrobi to samo sobie. Nie chce żyć bez niej, ale nie chce również aby żyła obok niego. Żeby już nigdy więcej do niej nie wracać, pozwoli swojej krwi, zmieszać się z jej krwią, nachyli się ku niej i szepnie do ucha: „Kocham Cię”. Ten ostatni raz, a później zapadnie ciemność.
 Zanim ją poznał żył, tylko dlatego, że zabicie się nie miało sensu. Rodzice wychowali go na chłopaka o dobrych manierach, który nigdy nie wdawał się w bójki w szkole. Zanim ją poznał przemoc nie była dla niego znana i tak bardzo… pożądana.
Wyszedł z kuchni kierując się w stronę drzwi, by odetchnąć świeżym powietrzem. Ostatni raz. Sięgną po paczkę papierosów. Zostały trzy. Postanowił, że gdy je wypali, a palić będzie tylko, gdy poczuje taką potrzebę, pójdzie do niej. 
Jednak po wypaleniu pierwszego papierosa naszła go inna myśl. Sięgnął po drugiego postanawiając, że trzeciego wykorzysta na niej. Przed zrobieniem tego kroku, który pozbawi ją życia i bólu na wieczność zabawi się nią jak zawsze, a do tego przyda mu się papieros. Uśmiechnął się na tę myśl. Jednak za chwilę, czuł tylko przerażenie. Już jego wyobrażenie nie wydawało się takie fascynujące. Papieros się wypalił. Już czas.
Jeszcze przez długą chwilę patrzył się przed siebie, na dom sąsiadów. Jednak w końcu odwrócił się i wszedł do domu. Zdecydowanie dłużej niż zwykle ściągał kurtkę. Starał się sam siebie oszukać, że przez własne roztargnienie sięgną nie do tej kieszeni co powinien po papierosa i zapalniczkę. Poszedł do kuchni i wziął noże, a następnie zaczął wchodzić po schodach, do niej. Starał się nie odwracać by ostatni raz spojrzeć na dom, w którym przeżył całe dzieciństwo, bo czuł, że się rozmyśli. Szedł wolno, nie miał w sobie tyle odwagi, by przyśpieszyć i skrócić swoje życie.
Jednak kiedy przekroczył próg pokoju w którym siedziała, wszystkie wątpliwości znikły. Już miał pewność, że musi ich zabić. Siedziała z ręką przywiązaną do dużego stołu, pod którym stała miska z wodą i jedzeniem. Widział jej siniaki i rany, które w ostatnich dniach jej zadał. Jej opuchnięte oczy, będące skutkiem płaczu. Przez to wszystko wyglądała pięknie, naturalnie i niewinnie. Podszedł i kucnął obok niej. Chwycił pod brodę zmuszając, by na niego spojrzała.
- Hej maleńka – szepnął i uśmiechnął się do niej, a kiedy przesunął kciukiem po jej policzku, poczuł jak zadrżała. Spojrzał na stół, stał krzywo, nie tak jak ostatnio, gdy wychodził. Wyrywała się.
- Dziewczynka była niegrzeczna – głaskał ją, czując jak drży coraz bardziej intensywnie. Kiedy nagle uderzył ją wierzchem dłoni drżenie ustało. Dodał kolejnych kilka razów, dodając drugą ręką. W pokoju rozległo się błaganie.
- Nie. Proszę, nie rób tego. Już nie chcę, przestań – Przerwał, jej słowa go zdziwiły. Czy ona naprawdę myśli, że będzie mówiła mu, kiedy i co ma robić? No… do tej pory tak było. Omiótł ją wzrokiem, zauważył kropelki krwi spływające po jej udach. Jeszcze jej nie zranił tak, by krwawiła, więc co to może być? Okres. Dostała okres. Przypomniał sobie jak jego siostra zawsze zwijała się z bólu, gdy zaczynała, jak to ich ojciec zawsze mówił „kobieco krwawić”, choć teraz po jego doświadczeniach ten zwrot nabrał innego, bliższego znaczenia. Jego dziewczyna za każdym razem krwawiła bardzo kobieco i była bardzo żywa, cała we krwi. Jednak po doświadczeniach przeżytych z siostrą wiedział, że kobiety podczas miesiączki nie mają na nic ochoty i są marudne. Ciężkie i zmęczone.
Popatrzył jej w oczy z udawanym współczuciem, jednak za chwile splunął w twarz. Przewrócił na plecy i zaczął okładać po ciele. Uderzając zostawiał czerwone ślady na brzuchu, plecach, piersiach i udach. Nagle pociągnął ją za włosy zmuszając, by klękła. Uderzył w twarz . Sięgnął po nóż i zrobił płytkie nacięcie w okolicach mostka, po czym rozmazał krew na piersiach. Przygarnął ją do siebie, otulając ramionami. Chwycił jej prawy nadgarstek i wzdłuż przedramienia zrobił kolejne nacięcie, tym razem głębsze. Obserwował jak krew skapała na podłogę. Przesunął jej rękę do swoich ust i wessał się w ranę po czym górnymi zębami wbił się w nacięcie i rozpruł przegryzając. Czuł w ustach smak krwi i słyszał jej przepełniony bólem jęk. Zakończył to przechodząc z ugryzienia w ssanie, a to w lizanie, dając jej ulgę. Chwycił ją za brodę i pociągnął tak by patrzyła w górę na niego, gdy jej usta były na idealnej wysokości by ją pocałować wpił się w nie, chwytając zębami jej dolną wargę przegryzł ją, ponownie smakując krwi. Skończył i patrzył jeszcze chwilę jak krew spływa po jej brodzie. „Taka piękna” myślał.
Przytulił ją do siebie mocniej i sięgnął po papierosa. Wziął wdech, po czym oddał jej dym w pocałunku. Zakrztusiła się. Sięgnął po jej rękę i przypalił papierosem dłoń, schodząc niżej na nadgarstek i przedramię. Pocałował ją w czoło, chciał powiedzieć „Skarbie to dopiero początek” jednak nie chciał niszczyć ciszy zaistniałej wokół nich. Włączając zapalniczkę podpalił jej palce. Krzyknęła. Obserwował jak płomień parzy jej drobne palce. Chlustem wody zgasił poparzone opuszki. Wziął je do ust i ugryzł, a jej krzyk stał się donośniejszy.
Wpatrzył się w jej dłonie, sięgnął po nóż i zrobił nacięcie, tam gdzie poparzenie się kończyło. Na zewnątrz wypłynęła krew, obserwował jak spływała. Zrobił kolejne nacięcie, tym razem naumyślne, głębsze. Ciągnął nacięcie wzdłuż ramienia coraz głębiej, aż doszedł do gardła. Wyszeptał „kocham cię”, bo bał się że nie zdąży zrobić tego przed jej śmiercią, szybko, stanowczo i głęboko poderżnął jej gardło. Krew wyprysła jego twarz. Nie myślał wcześniej, jak zabije siebie. Dlatego działał impulsywnie, nie miał czasu eksperymentować, zabił ją, więc i on musiał już umrzeć. Wybrał ten rodzaj samobójstwa, o którym najczęściej słyszał. Jednym ruchem podciął sobie nadgarstki. Obserwował swoją krew jak leciała z ran, był przerażony. Przypomniał sobie, że ona nadal tu jest. Popatrzył na nią, widział jak krwawiła, była nieprzytomna, ale jeszcze żyła, jeszcze oddychała. Chwilę zanim zapadła mu przed oczami ciemność, szepnął ostatnim tchem „Kocham Cię”.