Cześć
wszystkim!
Na sam
początek chciałabym poinformować, że za tydzień postu nie będzie. Muszę zrobić
sobie przerwę, akurat ferie, to dobry czas, aby dokończyć resztę zaczętych
opowiadań. Poukładać je, tak abym wiedziała, na których warto się jeszcze
skupić, a które do niczego się nie nadają i o nich tymczasowo zapomnieć. Mam
duże zaległości również w czytaniu, aż trzy zaczęte książki. W ostatnim czasie
bardzo dużo zaczynam robić nowych rzeczy, a tak naprawdę nic nie kończę.
Dlatego zwalniam tępo i póki co, nie wiem jak w marcu, ale na pewno teraz w
lutym posty z opowiadaniami pojawiać się będą co drugą niedziele. Czyli w tym
miesiącu, będą tylko dwa posty (dokładnie 14.02 i 28.02).
Styczniowe
cytaty.. Styczeń był pełen przemyśleń o strachu, więc postanowiłam połączyć to
wszystko w jeden ciągły tekst.
Dlatego dzisiaj… Porozmawiamy o strachu. O mrożących krew w
żyłach szeptach wydobywających się spod
łóżka o 2 w nocy. O tym dlaczego chomik biegający na kołowrotku po zmroku brzmi
jak śmiech dziecka sąsiadów, które zawsze się tak dziwnie na ciebie patrzy…
Przyznam szczerze, sama przed sobą, nigdy nie bałam się
ciemności, trupów, ani obcych ludzi z siekierą w zakrwawionej ręce. Zawsze
bałam się ludzi, którzy znajdowali się w stanie chwilę przed śmiercią. W tym
momencie, kiedy człowiek jest skazany sam na siebie i już nic, ani nikt nie
jest w stanie mu pomóc. Idąc po ciemku boję się ujrzeć człowieka z poderżniętym
gardłem błagającego, krztusząc się własną krwią wypływającą z jego gardła, by
mu pomóc. Dla niego nie ma już ratunku.
Strach dzielę na realny i ten „nasz”. Dzisiaj powiem kilka
słów o tym takim „naszym” strachu, tym fikcyjnym, niepowtarzalnym należącym
tylko do jednej osoby na świecie i do nikogo więcej. Może kiedyś napiszę post o
strachu realnym.
Strach przed ciemnością jest „naszym” strachem, bo każdy
boi się w niej czegoś innego. Jedni ludzi, którzy przecież mogą ich skrzywdzić,
inni duchów, potworów z horrorów, ktoś inny wspomnień, jeszcze kto inny trupów,
albo ja człowieka, który za chwilę umrze (co dla mnie byłoby wielką ulgą, kiedy
by za tę chwilę umarł, dla niego zapewne też). Ja się boje tego, ty się boisz
tamtego, ale żadne z nas nie boi się tego samego. A nawet jeśli boisz się tego
samego co ja, to i tak nie boisz się tak samo, bo inaczej dla ciebie to
wyobrażenie wygląda.
Lęk wysokości jest strachem realnym. Boimy się spaść i
umrzeć, albo właśnie spaść i nie umrzeć, ale zostać poważnie niepełnosprawnym
do końca życia, co mi wydaje się straszniejsze. Jednak jeśli boimy się
wysokości, ponieważ jakaś paranormalna siła nas z góry zepchnie, albo cokolwiek
innego, co chce nas zabić, wtedy jest to strach „nasz”. Strach przed owadami jest strachem realnym,
no chyba że…
Kiedy nagle z głębin ciemności zaistniałych na polu
wydobywają się przerażające Cię głosy, szepty, dźwięki, a Ty stajesz się coraz
bardziej niespokojny i podświadomie zaczynasz iść coraz szybciej powiedz coś na
głos, cokolwiek. Ale powiedz to głośno. Na dźwięk twojego głosu dziwne szepty
ucichną. Uświadomisz sobie jak bardzo realny jest twój głos, w przeciwieństwie
do tych jeszcze przed chwilą słyszalnych głosów.
Przez
następne 40 sekund będziesz szedł w absolutnej ciszy, zupełnie spokojny jednak
jeśli znowu usłyszysz dziwne szepty i ponownie powiesz coś na głos, szepty tym
razem nie ucichną. Z głębin ciemności zacznie wydobywać się okropne piszczenie
połączone z warczeniem i poczujesz jakby ktoś, lub coś Cię goniło a Ty
zaczniesz biec bojąc się wydać jakikolwiek odgłos, mając podświadomie nadzieję,
że jednak to stworzenie nie widzi w ciemności, tylko czuje Twoją obecność poprzez
słuch, dobiegniesz do domu i będziesz tkwił w traumie przez resztę nocy. :) Wiem z doświadczenia. Ale przeżyłam
to, więc nie było tak źle. Chyba.
Nanananana :3
Kiedy stoisz
długo (czyli czas, który odczuwa wystraszony człowiek w otoczeniu, które go
przeraża i chce jak najszybciej stamtąd uciec, ile on dokładnie trwa zależy od
wytrzymałości danego człowieka) w miejscu które cię przeraża dane miejsce staje
się coraz bardziej przerażające, niepokojące, itd. To nie jest tak jak z
pająkami, że im dłużej trzymasz takiego na ręce tym on bardziej milusi Ci się
wydaje. To miejsce jest coraz straszniejsze. Wokół ciebie wszystko ma głos jak
tamto dziecko z horroru, który ostatnio oglądałeś. Zakrakanie ptaka będzie
brzmiało jak krzyk tego dziecka, odgłos wiatru jak szept, warkot
przejeżdżającego samochodu jak śmiech. Ale to akurat jest normalne. Bo
normalne… Prawda?
Mam do Was
pytanie!
Na czym według was polega strach
przed utratą czegoś, lub kogoś od czego jesteśmy uzależnieni? Jest to strach
realny, czy każdy inaczej się tego boi, z innego powodu, itd.? Czym jest strach
przed utratą czegoś od czego jesteśmy uzależnieni?
Odpowiadajcie
w komentarzach. Opowiedzcie mi też czego się boicie,
co boicie się ujrzeć w ciemności, itd… :3 Porozmawiajmy ;)
Dzielisz strach na realny i ten "nasz", czyli to co uroi się w naszych umysłach, jednak obawy przed ciemnością zaliczyłbym do strachu realnego, i to się wywodzi z dawnych czasów, jaskiniowych. Wtedy to polowaliśmy za dnia, kiedy mogliśmy dostrzec zwierzynę, natomiast noc to czas drapieżników które nam zagrażały, mogły się do nas podkraść i zaatakować, dlatego noc wymagała od nas czujności, bojaźliwości, bo krzycząc ze strachu mogliśmy zaalarmować pozostałych i uniknąć tragedii. Myślę, że nie obawiamy się straty ale zmiany którą ta strata powoduje, bo jeśli zaczyna brakować nam kogoś/czegoś bliskiego, to psuję to nasze poczucie bezpieczeństwa, to jest jak usunięcie karty z domku z kart, bo wtedy cała struktura może się rozlecieć, i tego się obawiamy, że rozleci się nasza "karciana" strefa bezpieczeństwa. Ja odczuwam niepokój wobec osób w okularach przeciw-słonecznych, nie widzę ich oczu, i to mnie nieco przeraża.
OdpowiedzUsuńHmm no okej. Strach przed ciemnością również może być strachem realnym: ludzie boją się zostać zaatakowani przez coś czego w ciemności nie widzą. Ale rzadko kiedy np. dzieci jak są małe boją się dzikiego drapieżnika, który faktycznie może istnieć. Dzieci raczej boją się fikcyjnych, pozaziemskich postaci, których żaden inny człowiek nie będzie w stanie sobie wyobrazić. Nie tylko dzieci się w taki sposób boją, ale i starsi również. Dlatego faktycznie, mogłam jeszcze napisać, że strach ciemności jest realny gdy boimy się zostać zaatakowanym przez drapieżnika, no chyba, że w tej ciemności boimy się zjaw, lub potworów z ostatniego obejrzanego horroru, to wtedy będzie to strach "nasz".
UsuńStrach najczęściej dotyczy utraty czegoś co znamy i poznania czegoś nowego :)
Współczuję sezonów letnich ;) Mnie to bardziej przeraża jak nie widzę ludzkich dłoni. Jak byłam mała to zawsze się bałam starszych ludzi, którzy trzymali ręce splecione za plecami idących w moim kierunku. Nie wiedziałam czy oni czasami nie trzymają tam noża i jak będą koło mnie przechodzić to mnie nim nie zabiją..
Dziewczyno weź się lepiej za naukę a nie za pisanie jakiś byle gowien co ty wiesz o pisaniu chyba tyle co o sraniu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz bez interpunkcji jest bardzo dziwny xDDD lel jaki hejt w ogóle :p Pozdrawiam :3
UsuńPisz dziewczyno, nie słuchaj tych pieprzonych ludzi. Jesteś niesamowita... Ja jestem wciągnięta do reszty w Twoje opowiadania...PISZ!!!!
OdpowiedzUsuńHaha :3 dziękuję bardzo :D
UsuńPo pierwsze, OMÓJBOŻEPIĘKNE! Tekst króciutki, filozoficzny - czytało się nie-sa-mo-wi-cie.
OdpowiedzUsuńPo drugie, Myślę, że strach prze utratą czegoś, od czego jesteśmy uzależnieni jest przede wszystkim jakąś formą instynktu - nie potrafimy żyć bez czegoś, więc nie mając tego umrzemy. Organizm dąży do tego, żeby śmierci uniknąć. Z drugiej strony, jest to też strach przed nieznanym - życiem bez czegoś, co dotąd było nieodłączną częścią naszego życia. Jak sama napisałaś: strach niesamowicie trudno zdefiniować, więc to chyba tyle w tym temacie.
Ostatnie pytanie - czego się boję? Brzmi to naprawdę dziwnie, ale boję się własnego umysłu i tego co potrafi stworzyć. Boję się, że kiedyś zrobię, co mi każe. Bo oprócz wizji przykrej przyszłości czasami podsuwa mi chore pomysły. "Co by się stało, gdybyś teraz wbiła jej długopis w oko?", "Jakie to uczucie, spadać z wysoka?".
Poza tym idąc gdzieś prawie zawsze trzymam ręce w kieszeniach, bo boję się, że poczuję czyjąś zimną dłoń chwytającą mnie za rękę. Nie boję się porwania, bycia zamordowaną, czy zgwałconą. Boję się łapiącej mnie zimnej dłoni.
Twórz dalej!!!
~Madilda
Dzięki wielkie ;) Ja też miewałam dziwne pomysły. Jak szłam i patrzyłam na jakiegoś człowieka to nie potrafiłam patrzeć na niego i nie wyobrażać sobie go np. bez ręki, albo nogi, zakrwawionego, z nożem w klatce piersiowej. Stałam na przystanku i wyobrażałam sobie jak te wszystkie osoby również czekające na autobus są ze mną w piwnicy przybite do ścian :3 Może też powinnam się tego bać? Od kiedy zaczęłam pisać moje wyobrażenia się uspokoiły i potrafię patrzeć na człowieka jak na człowieka, a nie jak na moją ofiarę :P To pewnie dlatego, że nie zamykam ich w sobie tylko pozwalam im zaistnieć, dać upust moim myślą, ludzki umysł podobno tak działa, że im częściej się o czymś mówi, czy pisze to tym łatwiej się od tego uwolnić, niż cały czas trzymać to zamknięte w swoich myślach ;)
Usuń